Zamierzałem nie wypowiadać się na temat mojej sytuacji, ale ostatnie wydarzenia i wypowiedzi najważniejszych ludzi w polskiej siatkówce zmusiły mnie, bym napisał choć kilka słów o tym, co się teraz wokół mnie dzieje.
Nie dziwię się kibicom, że na mnie gwiżdżą, bo nie znają mojej sytuacji i nie wiedzą, jak jest złożona. Wypowiedzi Prezesa Mirosława Przedpełskiego sprawiły, że Kibice są zmanipulowani.
Prezes w sprytny sposób zrzucił całą odpowiedzialność za sytuację, że nie gram w kadrze na mnie. Tymczasem jest inaczej.
Do 2006 roku dla kadry byłem zawsze w stanie poświęcić wszystko: czas wolny, swoje siły i swoje zdrowie. Dążyłem do wyznaczonych przez siebie celów i do realizacji swoich marzeń, którymi były medale mistrzowskich imprez. Potem zaczęły się moje problemy zdrowotne. Organizm był wyczerpany, często miałem skurcze, które widzieliście wiele razy, gdy znoszono mnie z boiska. A jednak jak najszybciej na to boisko wracałem. I nie myślałem, ile zdrowia ryzykuję, choć byłem wtedy młodym chłopakiem.
Polski Związek Piłki Siatkowej w żadnym stopniu się mną nie interesował i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał. I to był ostatni raz, gdy Związek mi pomógł. Działo się to dokładnie po mistrzostwach Europy w 2007 roku, na których nie mogłem już zagrać. A to był czas, w którym zupełnie nie panowałem już nad własnym organizmem. Skurcze łapały mnie nawet po dziesięciu wyskokach w górę. Bardzo się bałem o swoje zdrowie i przyszłość.
W mediach obarczono mnie winą za nieudany występ kadry w Moskwie. Związek tego nie dementował, ale wtedy nie chciałem przedstawiać publicznie swoich racji i pokazywać, jak mnie potraktowano. Liczyła się tylko olimpijska kwalifikacja.
Podczas pierwszej rundy eliminacji, prekwalifikacji w węgierskim Szombathely skręciłem staw skokowy. Był tam lekarz kadry i należycie się mną zajął, ale na tym troska Związku o mnie po tej kontuzji się skończyła. Nikt nawet nie zapytał, czy wszystko ze mną w porządku i co będzie dalej. Nie dostałem też oczywiście do wypełnienia żadnych dokumentów niezbędnych do uzyskania pomocy ubezpieczyciela. Pozostawiono mnie więc z urazem samemu sobie i choć kontuzji doznałem w meczu kadry, pozostało mi tylko liczyć na pomoc Klubu. Ja mam to szczęście, że gram w PGE Skrze Bełchatów, czyli takim klubie, w którym zawsze szanowano człowieka i nigdy nie odmówiono mu pomocy. Nie wszyscy mają to szczęście, gdy wracają z urazem ze zgrupowania kadry. Wiele klubów rozwiązuje wtedy umowy lub zdecydowanie redukuje zarobki siatkarza. W PGE Skrze takiego zagrożenia nigdy nie było.
Oczywiście, skręcenie kostki nie jest najpoważniejszą z kontuzji, ale cała ta sytuacja dobrze pokazuje mechanizmy działania Związku.
Gdy doszedłem do pełnej sprawności po tym urazie, przyszedł kolejny. Przed końcem przyspieszonego ze względu na olimpijskie kwalifikacje sezonu zacząłem mieć kłopoty z kolanem. Zagrałem jednak w turnieju w portugalskim Espinho, który dał nam upragnione bilety do Pekinu. Problemy zdawały się być za mną. Coś chrupnęło wprawdzie w kolanie, ale ból nie był dokuczliwy.
Tuż przed igrzyskami wybiłem sobie palec - lewy kciuk. Ten sam palec złamałem potem podczas igrzysk w Pekinie, w meczu z Serbią. Drugą połowę igrzysk, czyli trzy mecze, grałem na blokadach i nie miałem żadnej wątpliwości, że warto podjąć takie ryzyko. To chyba ostatecznie obala zarzuty, że nie chcę grać dla kadry lub że nie zależy mi na jej sukcesach. Zawsze chciałem jej pomóc i pomagałem kolegom za wszelką cenę, także swojego zdrowia.
Po powrocie z Pekinu powtórzyła się historia sprzed roku. Jedyny kontakt ze strony PZPS nie był związany z pytaniem o stan mojej dłoni, a z nakazem występów w barażach o mistrzostwa Europy przeciwko Belgii. A ja zagrać nie mogłem, bo zakazali mi tego lekarze. Kolejne złamanie w tym momencie groziłoby kilkumiesięczną przerwą. Więcej telefonów ze Związku nie dostałem. To bolało, choć bardziej cieszyło mnie, że nie ma żadnych nacisków ze strony Klubu, bym wcześniej wracał do gry. Od PGE Skry dostałem wszelką pomoc, zawsze mogłem liczyć na wsparcie ludzi z Bełchatowa. To są moi Przyjaciele przez duże „P".
Znając swoje wcześniejsze doświadczenia z kontuzjami w meczach kadry, postanowiłem zadbać o pełną dokumentację medyczną urazu z Pekinu. Gdy zadzwoniłem do PZPS, odesłano mnie do odpowiedzialnego za to Pana Marka Irka, który stwierdził, że nie może właśnie rozmawiać i... oddzwoni następnego dnia. Nie mieliśmy kontaktu aż do spotkania w... 2010 roku, czyli przez dwa lata. Podczas tego spotkania wraz z Prezesem Przedpełskim rozmawialiśmy - żeby było śmieszniej, a może tragiczniej - o... ubezpieczeniach.
Po tym spotkaniu podszedłem do Pana Irka, przypominając sprawę kontuzji z Pekinu i naszej rozmowy. Odpowiedział, że kojarzy sprawę, pamięta i... zadzwoni jutro. Nie zadzwonił do dziś, drugi raz okłamał mnie w ten sam sposób. Dlatego tak ciężko mi współpracować z ludźmi, którzy w Związku odpowiadają za to, by nam pomagać. A tego nie robią. Nie ufam im już.
W 2009 roku leczyłem głównie zniszczone kolano. Od zakończenia sezonu przebywałem na rehabilitacji. Od maja do końca października, równe pół roku, gdy walczyłem o powrót na boisko, nie zadzwonił do mnie nikt ze Związku. Nikt. Nie odebrałem ani jednego telefonu. Oprócz kolegów z kadry moją rehabilitacją interesował się tylko Daniel Castellani i bardzo go za to cenię. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i on mnie nie zawiódł.
Choć właściwie jeden telefon z PZPS był. Po 4 miesiącach, przed mistrzostwami Europy w Izmirze, zadzwonił do mnie Witold Roman, ówczesny menedżer reprezentacji. Nie dzwonił zapytać, jak się czuję, a poinformował mnie jedynie, że odebrano mi stypendium. Nie mam do niego pretensji, wykonywał polecenia. Mówię po prostu, jak było. Nie byłem zresztą jedynym reprezentantem, któremu odebrano stypendium podczas leczenia. I nie chodzi mi tu o pieniądze - tym bardziej, że po paru miesiącach, bez słowa i żadnej informacji, stypendia nagle wpłynęły na moje konto - a o zwykłą ludzką przyzwoitość i sposób traktowania kadrowiczów. Dla PZPS nie byliśmy partnerami, a bardziej niewolnikami.
W kadrze, w której byłem, nikt nie grał dla pieniędzy. Związek może twierdzić, że zbijamy na grze w reprezentacji majątek, a tymczasem stypendia płaci nam państwo. Związek nie dokłada do nich nawet złotówki.
Przygotowania do mistrzostw świata w 2010 roku były najlepszymi, które przepracowałem. Dałem z siebie wszystko, wiele poświęcając, by dobrze przygotować się do najważniejszej imprezy. Problemem była strona psychiczna, bo tym razem grałem podczas przygotowań mało oficjalnych meczów.
Moja forma na mistrzostwach świata odbiegała od oczekiwań. Nie byłem w stanie pomóc kolegom i bardzo mnie to bolało. To było najtrudniejsze, do dziś ciężko mi się z tym pogodzić. Poświęcenie kilku miesięcy życia nie przyniosło żadnego skutku ani dla kadry, ani dla mnie. Od działaczy PZPS nie oczekiwałem pocieszenia, ale to co mnie spotkało z ich strony po tym turnieju, było dla mnie szokiem. Obrzucono mnie błotem, usłyszałem, że już więcej nie dostanę powołania, że dla kadry się nie poświęcam. A przecież ci ludzie widzieli, jak pracowałem, ile z siebie dałem. Jak więc mam im znowu zaufać, skoro to ze mnie zrobili kozła ofiarnego po tych mistrzostwach?
Dochodzimy do bieżącego roku. W kadrze znów mnie nie było, a ta osiągnęła wielki sukces. Kibicowałem jej sprzed telewizora i cieszyłem się, że koledzy wskoczyli na podium. Nawet nie spodziewałem się, że po powrocie reprezentacji... dostanie się mnie. Nic złego nie zrobiłem, a już działacze wywołali dyskusję na temat Wlazłego. Zamiast się cieszyć i chwalić tych, co grali, mówili, że Wlazłemu nie będzie łatwo wrócić, że się będzie musiał starać. Nie można było po prostu zostawić mojego tematu? Zająć się tymi, którzy grali i którzy zasłużyli na wiele ciepłych słów?
Gdy ja wypowiedziałem się kiedykolwiek negatywnie o PZPS, szybko do mnie dzwoniono, że tak się nie robi. Wiem o tym, dlatego rozmowa o problemach kadry z prasą, była dla mnie zawsze ostatecznością. Ale ja jedynie chciałem, żeby realizowano wcześniejsze zobowiązania. Poza tym odczuwam, że PZPS działa inaczej, umiejętnie manipulując opinią publiczną. Wiele razy brakowało nam czegoś na kadrze, ale publicznie o tym nie mówiliśmy - tak zresztą powinno być. Potem sukcesy reprezentacji pozwalały zapomnieć o wcześniejszych kłopotach, działacze mogli wypinać pierś do orderów. A gdy przychodziły porażki, to nigdy nie były winą Związku. Działacze krytykowali wtedy najbardziej znanych zawodników, zdejmując z siebie wszelką odpowiedzialność. Wielu kibiców szło w ich ślady, specjalnie się nad tym nie zastanawiając. Uwierzcie, że sporo na tym ucierpiałem, ucierpiał też mój klub, PGE Skra.
Pozostaje jeszcze głośna jakiś czas temu sprawa „skarpetek Wlazłego", którą też warto ostatecznie zamknąć i wyjaśnić. W reprezentacji nigdy nie grałem i nie będę grał dla pieniędzy. Po prostu wydawało mi się, że występując w kadrze powinno myśleć się tylko o treningu i o grze. Nie o sprawach organizacyjnych, nie o różnych detalach, jak czysty sprzęt treningowy. Zarzucono mi, że nie piorę własnych rzeczy - na kadrze nie ma na to czasu i chyba każdy to rozumie. Gdy dostajemy swój sprzęt po praniu dla całej drużyny, często zdarza się, że nie wszystko do ciebie wraca. Sprawa skarpetek pojawiła się, bo dostałem 5 par na ponad 2 miesiące. Gdyby powiedziano mi, żebym sam sobie kupił sprzęt, oczywiście bym tak zrobił. Tymczasem mówiono, że dostanę wszystko „następnego dnia". Sprawa kupna ubrań jest zresztą utrudniona, bo nasze kontrakty wymagają, byśmy chodzili tylko w określonej marce, która ma kontrakt ze Związkiem. W przeciwnym razie PZPS i nam grożą kary, co jest zrozumiałe. Domagałem się tylko tego, byśmy dostali to, co powinniśmy. Dzień po wywiadzie o skarpetkach otrzymałem nagle 20 par, choć wcześniej przez kilka tygodni nie mogłem się doprosić choćby o jedną. Tylko wtedy już ich nie potrzebowałem, jechaliśmy na turniej... To wszystko są detale, ale one składają się na sukces. Gdy potem brakuje ci jednej piłki do zwycięstwa, zaczynasz myśleć, co mogłeś zrobić lepiej, czego ci zabrakło... Zresztą sprawa skarpetek nie była jedyną. Były zgrupowania, na których długo nie dostawałem potrzebnego sprzętu, a tłumaczono to... zmianą kroju literki „p" w logo sponsora. Zdarzyło się, że przez dwa tygodnie zgrupowania nie dostawałem koszulki polo, w której przecież byłem zobowiązany chodzić i o którą wiele razy prosiłem! Tymczasem kiedyś, po artykule w gazecie na temat sprzętu, nagle wydano nam następnego dnia wszystko, czego potrzebowaliśmy. Ze starym logo. Okazało się, że sprzęt był i czekał... Przepraszam, ale ja takich zaniedbań zrozumieć nie potrafiłem.
Pierwszą osobą, która usłyszała to wszystko, o czym teraz piszę, był Andrea Anastasi. Powiedziałem Selekcjonerowi to wszystko na naszym spotkaniu w Bełchatowie i powiedział wtedy, że doskonale mnie rozumie i poczeka, aż zmienię decyzję. Tymczasem dopóki w PZPS nie zmieni się podejście do człowieka, ja w kadrze nie zagram. Gdy odbywał się konkurs na trenera reprezentacji i najpoważniejszym kandydatem był Jacek Nawrocki, mój trener klubowy, powiedziałem mu to samo. Osoba szkoleniowca nie ma w tym przypadku znaczenia. Zwłaszcza, że nigdy nie powiedziałem i nigdy nie powiem, że nie chcę grać w kadrze. Chcę i to bardzo. Ale - przynajmniej na razie - nie mogę.
Dlaczego piszę to wszystko? Bo zniszczono moje marzenia. Bo czuję się kopany i poniewierany niesłusznie, choć rozmawiałem z Prezesem Przedpełskim o porozumieniu, zawieszeniu broni dla dobra dyscypliny. Powiedziałem co mnie boli, On uznał moje racje i mieliśmy nie prowadzić publicznej dyskusji. Stało się inaczej. Teraz zareagowałem, bo mam obawy, że po wypowiedziach prezesa Przedpełskiego niedługo nie odróżnimy siatkarskiej hali od niektórych stadionów piłkarskich. Szkoda, że ze wspaniałej atmosfery, która była naszym znakiem rozpoznawczym, może wiele nie pozostać. Nie podoba mi się, że związek rozmawia ze mną przez media ... Inne były warunki naszego porozumienia.
Działania Związku zrujnowały moje marzenia. Uwierzcie mi, że jeżeli gra w reprezentacji byłaby tylko zaszczytem i honorem, to na pewno bym w niej grał. Nie mam większych sportowych marzeń niż olimpijski medal, niż wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego z najwyższego stopnia podium. Niestety, coraz wyraźniej widzę, że nie będę miał możliwości tych marzeń zrealizować. I z pewnością nie jest to moja wina.
Pozostając z szacunkiem,
Mariusz Wlazły
PS. Tym oświadczeniem chciałbym ostatecznie zakończyć temat moich nieporozumień z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Nie ma sensu dalej rozdrapywać tych ran, zwłaszcza że Związek próbuje mnie przekonać, że sam odrzuciłem ich pomoc, co nie miało miejsca. Dla dobra dyscypliny skończmy wreszcie ten temat, niech każdy pójdzie swoją drogą.
Oświadczenie Mariusza Wlazłego ws. gry w reprezentacji
Wie is de beste volleybalspeler ooit?Toon spelers ranglijst
EDIT
Dzieki chrison ?, szkoda że troszkę to ukryte, ale dobrze że jest.
but an other question: which shoes does wlazly wear? the white one thx
teraz moge stwierdzić jednoznacznie ze po programie Magazyn Liga jest przeciwko Wlazłemu
Oglądacie Szanowni Kibice mecze w LM naszych wspaniałych drużyn ale według mnie nikt obecnie nie jest w wyższej formie "siatkarskiej" jak Pan Krzysztof WANIO... Najpierw całkiem udany program z kolegami z "cafe futboll" w video PL, a wczoraj "pociągnął mocno zagrywką" w magazynie siatkarskim w Polsacie Sport. (?) Zaczął od przytoczenia oświadczenia zawodnika skupiając się wyłącznie na problemach zdrowotnych . A potem zaczął rozmowę "na łączach" z Panem Konradem Piechockim... To że prezes klubu jest członkiem zarządu PZPS to sprawa dla mnie była jasna ale za co Pan K.P. bierze "p"oważne "p"ieniądze "p"odatnika w zarządzie to tego przepraszam nie wiedziałem. I "walnął asa serwisowego" Wanio , aż miło! Przełożony, a zarazem jeden z największych "Przyjaciół" Pana Mariusza to facet odpowiedzialny we władzach PZPS - od dwóch lat za OPIEKĘ MEDYCZNĄ....Jeden z gości Pan Rysiu Bosek, aż się mocno poruszył. Trudno po takim "serwisie" było usłyszeć z drugiej strony "siatki" oprócz bełkotu co konkretnego - a szkoda. To teraz drugi serwis Krzysia - "Czy prawdą jest, że oświadczenie zawodnika jako PIERWSZE ukazało się na stronie bełchatowskiego klubu ?"... I "czas" dla Pana Konrada ...., a później z klasą - serdeczne podziękowania za udział w programie, bo przecież za dwie godziny mecz w hali MOSIR-u.
Ja trzy dni temu polecałem w swoim poście Szanownym Kibicom program "Caffe futbol", bo dla mnie to najlepszy kabaret od czasów Zenka Laskowika.... A teraz cóż nam kibicom pozostaje ? Żałować i czekać - Szanowni Państwo. Żałować przede wszystkim , że Pan Artur POPKO nie przekonała kolegów Mateusza BORKA do ruszenia z programem "Caffe siatka" Mielibyśmy kolejno show kto wie czy nie większe niż to, które przez ponad 20 lat mozolnie budowali "Przyjaciele Fryzjera".
I czekać oczywiście na kolejne "mecze" Krzysztofa WANIO. Czekać jak Krzysztof rozstrzygnie aferę stulecia w PZPS - "aferę skarpetkową". Bo znając "polskie piekiełko" oraz fachowość działaczy zaraz nam się okaże, że tir z workami skarpetek zamiast z Legionowa do Spały pojechał do Bełchatowa... Oczywiście za zgodą kolejnego "P"rzyjaciela ! pzdr.
Chciecie, żepy taki konrad piechocki przez duże p rządził polską siatkówką... ? Spoko. Ja wtedy uciekam.
Też nie wiem jaki sens miało tłumaczenie na angielski. Tzn wiem jaki. Celowe zagranie tych, co popierają wlazłego. Szkoda, że nie ma przetłumaczonego zdania PZPS w tej sprawie. Nie tylko PZPS, ale także obiektywnej prasy i mediów.
Once again - ppl from foreign countries - read about WHOLE situation. Not only silly wlazlys (and piechockis) statement.
Read PZPSs statement and what the OBJECTIVE journalist said.
If you made your point of view based only on the wlazlys statement... dont write here funny comments like Harleym
You have to improve your read skills. Health problems wasnt only reason of Wlazlys quit from NT. But he didnt say anything else. And whats more, he several times was healthful, but didnt play in NT, because of "health problems"...
Nie wiem czy jest sens walczyć z wiatrakami, ale poczekajcie jak ta sprawa się rozwinie, być może otworzycie oczy na coś więcej niż mariushek <3
You say Wlazly lied about the health problem and that I should read his statement in english.
Nxt thing I read is that Wlazly had a problem with his health, plus he didn't get help from the federation. (concerning his health BTW)
Now where did he lie exactly?
I think you are the one lying to be honest
Of course you have your opinion and I have my opinion, but still he was in NT and he did a lot for polish volleyball, dont forget about that. And one more thing, how can you write thinkgs like "Ppl, please dont believe Wlazlys words" ? This is really pathetic.
Przeczytałeś człowieku jakiś artykuł i wywęszyłeś spisek z udziałem Skry, może następnym razem napiszesz: tam była mgła, to był zamach na PZPS albo słyszałem strzały? No ludzie....
jak powiedział Mielewski- zaczyna sie wojna o stołki w PZPS, ta teza jest wg mnie bardzo prawdopodobna
http://aktualnosci.siatka.org/pokaz/2011-10-26-magazyn-siatkarski-list-wlazlego-to-poczatek-wojny-skry-o-wplywy
Radzę nie ufać ślepo słowom wlazłego jakiekolwiek by one nie były. Już raz nas okłamał (względy sdrowotne, sratatata)
Poza tym, to jest atak na polską siatkówkę. Mam nadzieję, że każdy kto tutaj ślepo chwalił wlazłego przemyśli to raz jeszcze i sam zadecyduje czy chce, aby CAŁA polska siatkówka była kierowana przez skrę. Jeśli tak - spoko, ale normalni kibice wtedy stąd uciekają. Tyle ode mnie.
In english:
Ppl, please dont believe Wlazlys words... He lied us once - he said that he didnt play because of his problem with health... And next said this funny statement about PZPS etc.
Please translate this article, and the one from my post below. There is truth about this situation.
In shortscrut: Wlazlys statement is begin of war. Skra will fight for influences in polish volleyball. And whats more. This statement wasnt Wlazlys. He probably wrote it with Piechocki or somebody from skra. It is attack for polish volleyball. Skra want to have influence on ALL polish volleyball.
Please thing about it one more time... do you want it? I guess - no. Nobody wants. Except skra.
http://aktualnosci.siatka.org/pokaz/2011-10-25-wlazly-a-reprezentacja-zakonczmy-temat
Najbardziej podoba mi się ten fragment:
Dokładnie, to jest samo sedno. Nie ma szacunku do mnie, to ja gardzę jego śmiesznymi "oświadczeniami", czyli listą zażaleń i nim samym.
Cieszę się, że coraz więcej osób to zauważa a nie ślepo idzie za każdym słowem gwiazdora tak jak w tym temacie niekórzy.
A tak ogólnie to Janeczek i Konarski grają solidnie i mogą zostać niezłymi atakującymi.
i co tak w ogóle myślicie o tym, że np. taki Hebda przesiedział cały rok na ławie? żadnego pełnego meczu nie zagrał. a teraz mu jeszcze pozycje zmienili... moim zdaniem chłopak nie ma się jak rozwijać, a miał być taki dobry...
I think that only Konarski and Jungiewicz from those players.
I don't know relationship between players and PZPS but I think whole idea of independent sport union is sick. For what they get public money, they don't pay players any salary... so why they demand anything from them. I am strongly convinced that if the PZPS don't meddle in NT affairs it would be the best for us.
I think there is no sense to force somebody to play, if you won't that's your decision. And the most important where is the young opposite player with talent similar to Wlazły? Even if he back to NT he already hasn't been young person. So solve the problem with health insurance and start looking for new talent.
What's your type for new hope of polish opposite player?
Konarski, Hebda, Malinowski, Owczarz, Jungiewicz, Król?
You're right that Mariusz should play for Poland and should reason with PZPS but his decision can be partly justified and there is no need for hate. We just need to find someone else.
But... In NT players dont play for people from PZPS or 'fans'. They play for POLAND! Origin country. Wlazly dont understand it.
Yes he could have said something different or just stay quiet, yes he could have showed his medical record cause some think it was imagined but this hatred is too much.
Ok, and this is it! Why? Because they want to play in NT! Thats why.
@oioi
Noo, please no compare Swiderski and Wlazly! Swiderski still want to play in NT... He wanted do go on European Champs., but he missed with fit. And I am sure that he will fiht for NT next year.
Ppl from foreign countries... Please dont believe ONLY in wlazlys statement. Truth is between wlazly and pzps. Wlazly didnt say some facts. Why? Because this facts was negative for him. Please, let know all situation, not only wlazly statement, cause several things there are bullshit.
Tak naprawdę to nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się jak sytuacja wyglądała/wygląda naprawdę, gdyż obie strony sobie przeczą. Raczej nigdy się tego nie dowiemy, więc możemy tylko gdybać. Prawdą jest, że nie ma sensu by Wlazły grał teraz w kadrze bo szansa na dobrą atmosferę z nim w kadrze jest niewielka. Nikt nie musi tego mówić głośno, ale niektórzy mogą mieć za złe Wlazłemu wytykanie niektórych spraw (nie oceniam czy słusznie)
I would have done the same as Mariusz, he is brave to talk about it publicly, he couldn't withstand some interviews about him and I guess especially the fans that were whistling at him at Plusliga matches. The truth came out and we'll see how it will go.
The sad thing about your statement is that albeit the fact he didn't talk he still took all the hits from "fans" like you.
But he took those hits, cause he respected the federation, their wishes, but also cause he knew he could ruin the reputation of the federation of his OWN country. The worst thing is, he initially didn't wanna say anything.
But because of judging people like you and MANY others who just went after their own assumptions, he had no other choice then to ruin the reputation of the federation. This whole thing probably would have stayed inside the chambers where it belongs and it would have been settled between the persons involved. But because of the fans it became public and now there is way more damage caused then should have.
Also there is a big chance Wlazly will stay out of the NT even longer.
I will say it again. Don't judge someone before you have heared both sides. Let that be a lesson in real life to.
Not at Wlazly
Not even at the federation (they will have their motives, or lack there of)
No, I get pissed at the people that judged Wlazly even without hearing his story.
They blatently assumed to know what Wlazly, thought, did, should do, will do, had done, said and decided to blame him for whatever they felt like.
Let rationality prevail in a matter that is highly emotional, so we can judge clearly.
Źle zrobili, bo grają i walczą o kadrę? Koniec dyskusji z mojej strony.
Jednak sprostuję - wiesz czemu nie lecieli do mediów ze skargami? Bo dla nich reprezentowanie Polski jest tak ważne, że nie chcą się mówiąc wprost "babrać" z PZPS. Im nie robi różnicy 5 par skarpetek czy 10. Chcą grać mimo wszystko. Wlazły nie. I dlatego zero szacunku ode mnie.
powiem tak, czuje skruche ze sam osobiśce jeździłem po jego osobie, wilele rzeczy wyjaśnił i bardzo sie ciesze ale tak jak powiedział qwertyuiop jak ktos na prawde chce grac dla kadry to powie związkowi "odpierdolcie sie ode mnie i dajce grac, nic od was nie oczekuje" niestety wlazł faktycznie sie gniewa, a rtykułu można to zrozumiec ALE jesli jesteś Polakiem to graj dla Polski, nie dla związku i mó to otwarcie, zwracam 3/4 honoru Panu Wlazłęmu
Nie. Polecam poczytać prawdziwe fora siatkarskie. Tam ktoś ładnie to ujął, o tym zaraz.
Dokładnie. Dla chcącego nic trudnego, jakoś inni siatkarze nie płaczą, a odnosili równie wiele kontuzji co Wlazły. O tym też zaraz.
Nie od dziś wiadomo, że tutaj nie można mieć własnego zdania, chyba, że jest zgodne 'masą'
Tak, tak krytykowali go po MŚ. Ale kto? Zwiazek czy kibice? Ja pamiętam tylko kibiców, ja sam też go krytykowałem, bo zagrał jak ostatni lebiega. Jeśli się mylę, prosze o jakiś link do artykułu.
A teraz to o czym pisałem:
1. Świderski. Doznał pewnie więcej kontuzji niż mariushek, a dalej chce grać w kadrze. Jest to dla niego powód do dumy i obywatelski obowiązek. Nie płacze. Nie lamentuje. Nie skarży się mediom.
2. Gruszka. Gra do tej pory w kadrze. Doznawał kontuzji. Wracał. Nie płakał. Twardo reprezentował nasz kraj. Lepiej czy gorzej, ale zawsze kiedy był potrzebny. Szacun
3. Widać, że niektórzy nie doznali czegoś takiego jak jakieś zgrupowanie sportowe. Tam chłopaki są jednością, trzymają się razem. Wiele razy mieliśmy tego dokładny dowód. Różne oświadczenia itd. Ryzykowali organizując takie rzeczy, ale robili to wszyscy. A jakoś nie słyszę siatkarzy broniących wlazłego. Wszyscy milczą, i DALEJ GRAJĄ W KADRZE! Hmm... tylko on został tak potraktowany? Nie sądzę. A przypomnę, że Piechocki znajduje się w PZPS.
Podsumowując - nie wierzę, że wszystko to jest wina PZPS. Na bank chodzi tu też o wlazłego, który każdy zgrzyt zaraz opisuje w mediach. Taka jednostka zagraża grupie. Ale o tym nikt nie wspomina. Wiecie czemu? Bo reszta po prostu nie leci z każdym płaczem do mediów. Bo reszta to zżyta grupa, która cementowała się w dobrych i złych chwilach.
PZPS to jest to samo bagienko co PZPN. Jedyna różnica jest taka, że nasi kopacze to ciamajdy i na ich sukcesy nie ma co liczyć. Już widzę te komentarze, że Wlazły znowu się tłumaczy piszać ten tekst.. Takie oświadczenie nawet jest potrzebne naszej reprezentacji. Jeszcze trochę i Kurek też będzie kaleką a PZPS ucząc się na błędach może będzie postępować z nim inaczej niż w przypadku Wlazłego.