0

Nikołaj Karpol: "Wielu ludzi pracujących w federacjach nie jest fachowcami"

blokaut_net 2012-03-29 • 4163 views
 
Nikołaj Karpol: "Wielu ludzi pracujących w federacjach nie jest fachowcami"

W książce powiedziałeś, że największe rezerwy, jeśli chodzi o szkolenie, znajdują się w psychologii. Od tego czasu minęło 12 lat. Co się zmieniło, jaki obecnie psychologia ma wpływ na sport? Czy te rezerwy, o których wspominałeś, zniknęły, czy może w ogóle nie zostały odkryte?



Nikołaj Karpol: Widzieliśmy już wiele rzeczy, ale te rezerwy prawdopodobnie w ogóle nie zostały naruszone. Wiesz dlaczego? Bo nie chodzi o to, by zrozumieć, co się dzieje w głowie. Chodzi o to, by dotrzeć do serca. To jest podstawa, baza motywacji. I w tym znaczeniu, psychologia jest wręcz niezbadana.





A co ty zrobiłeś, by dotrzeć do ludzkiego serca?



Wiele rzeczy, ale nie chcę o tym mówić publicznie. Ale mogę tobie powiedzieć, co powinno być robione każdego dnia. Z ludźmi trzeba pracować tak, by obudzić w nich sumienie, poczucie moralności. Na tym polega pedagogika. Na tym polega psychologia.







Moralność w dzisiejszym sporcie jest zaletą, czy jednak wadą?



Mimo wszystko zaletą.







Pomimo tego całego wymuszania kar, pokazywania różnych rzeczy rękami i innych oszustw, wciąż uważasz, że moralność to zaleta?



Chodzi o to, że trener nie może zamienić moralności na pieniądze. A w dzisiejszych czasach wielu chce rozwiązywać problemy przy pomocy pieniędzy. Ale tak nie powinno być. Moralność trzeba obudzić. Musisz sprawić, by dana osoba czymś się zainteresowała, by robiła coś, ponieważ to kocha, by była odpowiedzialna przed sobą i innymi. Moralność.








Przez te wszystkie lata, jak udało się tobie pomóc zawodnikom w radzeniu sobie z presją? Odpowiedzialność przed publicznością może być czymś strasznym, to przecież ogromna presja. Znalazłeś jakieś rozwiązanie, czy jest to po prostu niemożliwe?



Każdy zawodnik wie, jaka jest jego odpowiedzialność, jako profesjonalisty i człowieka. Jako profesjonalista każdy zawodnik odpowiada za siebie, za drużynę i trenera. Jako człowiek odpowiada za kibiców, fanów, publiczność.







Jak bardzo zmieniła się publiczność od czasów, kiedy zostałeś trenerem, lub chociażby w ciągu ostatnich 10. lat?



Dziś ludzie przychodzą na mecze, żeby obejrzeć widowisko. Wielu z nich nie zna siatkówki, nie rozumie jej. Zmieniło się to, że teraz 15 czy 20% ludzi, którzy przychodzą na hale nie wiedzą nawet ile razy można w siatkówce odbić piłkę.







Jak myślisz, co jest lepsze: to, że przyszli na mecz nie znając zasad, czy to, że nie przychodzą w ogóle?



Lepiej, że przyszli. Nauczą się.







Tak jak wielkie koncerny biją się o klientów, tak różne sporty walczą o swoich fanów, którzy w zasadzie też są klientami. Jesteś zadowolony za tego, jak siatkówka na tym globalnym poziomie radzi sobie z pozyskiwaniem nowych fanów?



„Białe kołnierzyki” wszystko robią źle. Wielu ludzi pracujących w federacjach nie jest fachowcami, stąd też mamy marne efekty w zachęcaniu kibiców do siatkówki. Najlepsi byli w tym Japończycy. Obecnie bardzo dobrze radzą sobie Brazylijczycy, podobnie Chińczycy. W Rosji nie wygląda to źle, w Japonii wciąż dobrze. Najlepiej w Polsce. Są fenomenem. Mają tradycję, którą kontynuują. Podczas Mistrzostw Europy w 2009 roku, w trakcie spotkań grupowych, kiedy nie grały żadne interesujące drużyny, na hali, która może pomieścić 12 tyś. kibiców, zasiadło ich 6 tysięcy. Wspaniałe osiągnięcie. Wcześniej mogliśmy coś takiego oglądać w Japonii, ale tam zainteresowanie już spadło, ponieważ brakuje już tak silnych drużyn i wartościowych zawodników. Ludzie, którzy nie są fachowcami w swojej dziedzinie, nie są w stanie utrzymać zainteresowania fanów siatkówką.







Jak wiele znaczyło dla ciebie przyjęcie do siatkarskiej Galerii Sław? A może było to tylko kolejna „plakietka”?



To takie oficjalne uznanie dla tego, co osiągnąłem w siatkówce. Myślę, że z tych wszystkich ludzi, którzy zostali zaproszeni do Galerii, 99% z nich zasługuje na to, żeby tam być, ponieważ coś dla siatkówki zrobili. Dla mnie to zaszczyt. Wielki, wielki zaszczyt.





Doug Beal i kilku innych trenerów, działaczy, zastanawiali się dlaczego siatkówka w Ameryce nigdy nie osiągnęła większej popularności i nie stała się sportem profesjonalnym, tak jak koszykówka czy futbol amerykański?



A dlaczego siatkówka miałaby być profesjonalnym sportem? Dlaczego, skoro w rozgrywkach uniwersyteckich bierze udział kilka tysięcy zespołów? Jakież to zajęcie dla młodzieży! Dlaczego w takim razie tworzyć ligę tylko z kilkoma zespołami? Amerykanie lubią siatkówkę i to im wystarcza. Poza tym nie zapominaj o kosztach, które trzeba pokryć, by każdy ośrodek miał swoją drużynę.





Jak to się stało, że w dwóch olimpijskich finałach prowadziłeś w setach 2:0 i przegrywałeś 2:3? Czy jest coś, co mogłeś zrobić, by wygrać, czy tak po prostu się stało, bo rywalki były silniejsze?



(westchnienie) W Sydney ciężko było zrobić cokolwiek. W Grecji włodarze FIVB podrzucali nam kłody pod nogi.







Patrząc z perspektywy czasu, zgadzasz się z opiniami krytyków, którzy mówią że twoja siatkówka była wolna? Czy mogła być szybsza, tak jak tego chciała Kiriłłowa?



Krytycy nie mają racji. Przy sposobie rozgrywania Kiriłłowej i Smirnowej, grać z nimi mogły tylko Japonki. Wszystko sprowadza się do zawodniczek. Biorąc pod uwagę zespół, który wtedy miałem i jego możliwości… z tego wynikało jaką graliśmy siatkówkę. Nie mogłem nakazać im grać czegoś, czego nie potrafiły czy nie mogły. Dziewczyny chciały grać inaczej, ale musiałem tak zorganizować system, żeby maksymalnie zwiększyć nasze możliwości na zwycięstwo. Kiedy Kiriłłowa zaczęła grać, nie wolno jej było robić wielu rzeczy. Ale w miarę, jak się rozwijała, jak rosły jej możliwości, pozwoliłem jej na improwizację.







Czy Kiriłłowa okazała się lepsza od baletnicy Plisieckiej (Maja Plisiecka, rosyjska tancerka i choreografka, jedna z najwybitniejszych osobowości baletu XX w. – przyp. redakcji, za wikipedia.org), twojego ideału pod względem profesjonalizmu i podejścia do pracy? Czy Kiriłłowa w siatkówce była lepsza od Plisieckiej w balecie?



Nieeee. Plisiecka jest o wiele lepsza, nie ma w ogóle porównania. Pracowała do 70. roku życia. Tańczyła w wieku 70. lat! Niesamowite i onieśmielające dla innych. W porównaniu z innymi zawodniczkami, Kiriłłowa była najlepsza, ale nikt nie może się równać z Plisiecką. Jest idealnym przykładem na oddanie się swojej pracy. 


Tłumaczenie: http://blokaut.net/aktualnosc/1209

0 comments

Translate VolleyboxWould you like to help the project?Translate VolleyboxTranslate Volleybox
Would you like to help the project?Translate Volleybox
0